sobota, 19 grudnia 2015

Moje starsze dziecko kończy za trzy dni 18 lat (When? Why? How?). Z tej okazji wczoraj była rodzinna uroczystość. Rozpusta na całego :-) A w tej rozpuście ON - tatar! Chodził za mną miesiącami, ale bałam się spróbować, szczególnie z jakiejś kupnej masy mięsopodobnej. Ale wczoraj na stole stanął wyrób mojego taty. No pychota! Oderwać się nie mogłam. Noc minęła, nic mi nie jest, więc chyba się przyjął :-)

poniedziałek, 14 grudnia 2015

75,5 wynik -49 kg.
To co widzę w lustrze (w ubraniu) w końcu odpowiada temu jak widziała mnie moja podświadomość. W końcu jestem jedną osobą. W końcu mózg=ciało. Nie jest idealnie. Dużo skóry zostało i dynda, ale co tam. I tak nikt tego nie widzi poza mną.

wtorek, 1 grudnia 2015

Pierwsza kontrola pooperacyjna za mną. Badanie rtg z kontrastem. Żołądeczek pięknie malutki, grubości przełyku. Wszystko cacy i do zobaczenia za pół roku.

wtorek, 24 listopada 2015

77,8 - to jest normalnie nie do uwierzenia!
Niestety przyszły mrozy. Marznę jak przesłowiowe gówno w trawie. Wszystko mi się trzęsie z zimna. Cycki, przypona a nawet żołądek dostają drgawek.
Nienawidzę zimy!!!
Za tydzień wycieczka do Łodzi na kontrolę. Ciekawe jaką pojemność ma mój żołądek. Mogę jeść więcej. Np. dziś na kolację zjadłam dwie kromki chleba chrupkiego z twarożkiem. Jeszcze tydzień temu było to nie do pomyślenia. Trochę mnie to niepokoi. Nie chcę się rozjeść... :-(

niedziela, 22 listopada 2015

Co jeść? No co do jasnej ciasnej mam jeść? Głównie w pracy. Banany wychodzą mi już bokiem. Zresztą im bardziej monotonne jedzenie, tym bardziej waga staje w miejscu. Poza tym mam normalnie jakiegoś kaca moralnego. Jem byle g... Póki co chudnę bo ilość kalorii jest mocno znikoma. Ale kiedyś przestanę. A jak nie zmienię gównianych nawyków żywieniowych, to niestety w efekcie zacznę na nowo tyć.
Tak więc plan na najbliższy czas - odpowiedź na pytanie "Co jeść? "

wtorek, 10 listopada 2015

Moja depresyjna osobowość wpędzi mnie kiedyś do grobu. Waga zeszła do 79, a ja nie potrafię się z tego ucieszyć. Dobija mnie niemożliwość zakupu spodni. Od głowy do bioder jest super i z ręką na sercu - tak by już mogło zostać. Ale od bioder w dół - koszmar. Uda jak galareta, łydki jak u słonia - grube, twarde. Nie wiem co bym mogła z tym zrobić. Na siłownię mnie nie stać. Chodzę, rozciągam, masuję. I dupa. Nic.

piątek, 6 listopada 2015

Równiutkie 80,00 kg :-) Jeszcze tylko dycha i cel zostanie osiągnięty. Choć jak patrzę w lustro to myślę, że tak by już mogło zostać. Jeszcze tylko te głupie nogi :-(
Codziennie robię blisko 1,5 km marsz. Pewnie dla całej masy ludzi to taki ot kawałeczek. Ale ja pół roku temu byłam w stanie przejść 300 metrów i dyszałam jak lokomotywa. Wejście na nasze pierwsze piętro to było jak zdobycie Mont Everestu. Dziś to prawie nic. Ale niestety na nogi nie pomaga.

niedziela, 1 listopada 2015

Wczoraj było Wszystkich Świętych. Spacery po trzech cmentarzach,  plus dwa z psem dały na mojej aplikacji liczenia kroków odległość ponad 9 km. I co prawda wieczorem czułam ciężkość nóg, ale nie zdychałam z bólu. Nie leżałam jak trup z nogami na wzniesieniu. Czad :-)
A dziś wstałam bez problemów :-D Jak sobie przypomnę zeszły rok, gdzie po pieszym cmentarzu łykałam pierwszą przeciwbólową... dobrze, że to przeszłość!
Niestety w tych wszystkich plusach jest jeden minus, który potrafi przesłonić wszystkie pozytywy. Cholerne łydy :-(

niedziela, 25 października 2015

No i proszę. BMI 29,8 = nadwaga :-)
Tadam! Nie jestem już otyła. Mam tylko nadwagę :-D
Kalkulator powiadomił mnie jednak, że mam się skontaktować z dietetykiem ;-)
Byłam u mojego ortopedy. Wypisywał mi wniosek na komisję. Ostatnio wpisał - otyłość olbrzymia. Teraz - nadwaga. Dla mnie to jak komplement.
Zaczynam się zastanawiać do jakiej wartości uda mi się dojść. Chciałabym osiągnąć wagę 70kg. Zobaczymy.

środa, 21 października 2015

Kolejny kilogram utracony :-) Powolutku, ale jednak cały czas w dół.
Poza pisaniem na blogu udzielam się na pewnym forum oraz grupach na fb. Wszystkie poświęcone chlo. Ale czasem pojawiają się tam takie bzdury, albo takie hejty, że mam ochotę się tam więcej nie pokazywać.
Historia Pani, która zrzuciła 60 kg w pół roku mając prawie 60 lat i jej się całą skóra wchłonęła, napięła i wygląda jak u 20 latki :-/
Zarzuty hejterów, że przez nas - grubasów - normalni ludzie czekają na operację latami.
Jakoś nie potrafi to wszystko po mnie spłynąć...

środa, 14 października 2015

83,8 - tyle obecnie pokazuje waga. Od  rozpoczęcia nowej pracy w połowie sierpnia ubyło mnie 10kg. Dostałam wtedy koszulę służbową w rozmiarze 48 i polar w rozmiarze 50. Polar obecnie na mnie wisi, a głupio mi iść wymieniać na mniejszy.
Ogólnie mam problem z ubiorem. Od zawsze ubierałam się w to co na mnie pasowało. Nie zwracałam uwagi na modę, nie miałam swojego gustu. Teraz patrzę na eleganckie kobiety i myślę, że też bym chciała tak wyglądać. Jasne, nie jestem szprychą. Jakby nie patrzeć moja waga klasyfikuje mnie w 1 stopniu otyłości. Jednak da się kupić eleganckie, z tzw. "klasą" ciuchy w rozmiarze 44. Ale ja kompletnie nie wiem, w czym bym wyglądała elegancko i z klasą. Efekt jest taki, że ubieram się cały czas tak samo - spodnie (z reguły jeansy) i jakaś koszulka typu t-shirt (z reguły z długim rękawem bo okrutnie marznę), na to polar, kurtka po córce (z której ona wyrosła) i gotowe. Zero gustu.

środa, 7 października 2015

85,2 kg na wadze. Nie poznaję siebie w lustrach czy witrynach sklepowych. Zdarza mi się stanąć i zdziwić, że to ja tak wyglądam. Prościej towarzyszyła mi od dziecka. Zawsze byłam najgrubsza. W przedszkolu, na zajęciach tanecznych, w szkole, na obozie, na koloniach,w każdej pracy. A teraz wyglądam tak normalnie. W pracy mam kilka koleżanek z dużą otyłością i aż mnie korci im powiedzieć "dziewczyno, zrób coś ze sobą". Ale nie powiem. To ich życie, ich sprawa.

środa, 30 września 2015

Kolejny przestój w spadku wagi. No cóż, trzeba przeczekać.
Kolejna zmiana odzieży się dokonuje, gdyż stara mnie opuszcza. W sensie dosłownym. Zakładam spodnie, które pod koniec sierpnia były dopasowane. Robię kilka kroków i spodnie mam w połowie tyłka.
Dwa uczucia temu towarzyszą: radość - bo cały czas mnie ubywa, przygnębienie - bo nie mam kasy na nowe ciuchy :-/

środa, 23 września 2015

Waga spada (obecnie 87,2 kg), a mnie jakiś dół dopadł. Smutno mi, życie mnie przerasta. Problemy z dziećmi, z kasą a do tego początki grypy :-(
Wróciły problemy z zaparciami. Przyszła jesień.
Chyba o tym nie pisałam, ale od jakiś 2 miesięcy mam jakby zcierpniętą skórę na wewnętrznej stronie łydek. Do tego dwa dni temu pojawił się ból biodra. Poszłam z tym w końcu do lekarza ale dostałam tylko skierowanie do neurologa.

wtorek, 15 września 2015

88,5 kg
Z taką wagą kończyłam LO.
Niesamowite jest to uczucie gdy wchodzę na wagę. Mój mózg zawsze spodziewa się zobaczyć wartość trójcyfrową. A waga pokazuje ósemkę z przodu.
Jeszcze gorzej jest z lustrem. Widząc swoje odbicie czuję się jak przed krzywym lustrem. Ramiona szczupłe, widać zarys obojczyków - fajnie. Brzuch wielki, odstająco-wiszący. Okropieństwo. Biodra znośnie, dużo węższe i oglądowo może być. Nogi słonia,  patrzeć na nie nie mogę.
Cieszę się, że tyle schudłam. Cieszę się, że chudnę dalej. Cieszę się, że jestem zdrowsza, że są dni bez bólu kolan.
Ale nie jestem szczęśliwa. Nie wiem w sumie czemu, ale myślałam, że po schudnięciu będę szczęśliwa. Tym czasem moje życie zmienia się na niekorzyść :-(

sobota, 5 września 2015

Zmiana kodu, 8 z przodu :-)
Dziś rano waga pokazała 89,9. Ostatni raz pokazywała tyle w liceum :-D
Pewnie wynik byłby lepszy gdyby nie brak picia. Nie wypijam więcej niż 0,5 l wody, a powinnam minimum 1,5.
Tylko jak to zrobić? W pracy się pić nie da, a jak wracam to padam na pysk.

sobota, 22 sierpnia 2015

Żywienie w pracy, w której przerwa na posiłek może być np. po dwóch godzinach od  zaczęcia, a potem 5 godzin siedzenia, jest uciążliwe. Do tego posiłek trzeba zjeść w 20 minut więc musi to być coś łatwo wchodzącego (banan, kaszka, itp.). Z piciem też katastrofa, bo czasem nawet głupiego pół litra przez 8 godzin nie wypiję.
Waga stoi jak zaklęta, co zaczęło mnie martwić.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Dziś mam urodziny :-)
Dziś kończę pracę w firmie, w której spędziłam ostatnie 6 lat życia.
Dziś waga pokazała -31kg. Strasznie wolno teraz spada.

A jutro?
Jutro zaczynam nową pracę.
Od jutra będę miała więcej ruchu.
Od jutra muszę obmyślić jakiś plan żywienia w pracy,  czyli coś co mogę wziąć ze sobą w pudełko i zjeść na przerwie.
Od jutra moje życie będzie wyglądać bardzo, bardzo inaczej.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Pierwsze rzyganie za mną. Z własnej głupoty. Zjadłam śliwkę. Za szybko.  Zatkało na amen. Nic nie pomagało. Myślałam że mnie rozsadzi od środka. W końcu wyskoczyło górą. Co mnie zdziwiło? Nie miałam tego charakterystycznego niesmaku w ustach. Tak jakbym ślinę wypluła.
Oj mam nauczkę na długo.
Waga obecna 94 kg od dwóch dni. Wiem czemu. Za mało piję.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Dziś waga pokazała 94,5 kg a to oznacza równiutkie -30kg :-)
Z tej okazji kupiłam sobie buty. Na koturnie. Pierwsze buty na podwyższeniu od tak wielu lat że nie jestem w stanie  przypomnieć sobie ilu.  A czemu? Ponieważ dla moich kolan nawet 2cm obcasik był zabójstwem. Ból był taki jakbym na szczudłach próbowała chodzić. Drugą zmaltretowaną obcasami częścią ciała było śródstopie. Na spodzie stopy robiły mi się pęcherze takie w głębokich warstwach skóry. Potem leczyłam je tygodniami.
Jednak różnica 30kg jest znacząca i nowe buty nosi się świetnie :-)
Szkoda że przez nowopoznanych ludzi jestem nadal postrzegana jako osoba puszysta. Nienawidzę tego określenia,  bo nie jestem kocem żeby być puszysta. Jestem niestety nadal po prostu gruba. Nigdzie nie wyświetla się info że jeszcze w kwietniu było mnie znacznie więcej.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Od operacji minęło ponad 3 miesiące. Obecna waga 96,5kg czyli równe 28 kg mniej.
Obecnie waga spada bardzo bardzo powoli. Są kilkudniowe przestoje w czasie których waga stoi jak zaklęta.
Minusy:
- zaczęłam tracić również mięśnie.  Nie ma przebacz, trzeba włączyć sport. Nie da się niestety siedzieć, chudnąć i mieć siły. Jeśli ktoś myśli, że zrobi sobie operację, będzie leżeć, pić wodę i chudnąć to się myli.
- tkanka tłuszczowa traci się  nierównomiernie. Przez to moje nogi wyglądają obecnie jak trzęsąca się galareta. Przydałby się masaże, na które niestety mnie nie stać.
- brak ciuchów. Szkoda mi wydawać kasę na nowe bo za chwilę znowu będą za duże. Z drugiej strony chodzę po sklepie i przymierzam napawając się tym że wchodzę w rozmiary 46, a czasem nawet 44.

Plusy:
- ciuchy. Mogę kupić ciuchy w markecie za małe pieniądze. I to ciuchy, które mi się podobają.
- ludzie. Coraz częściej słyszę,  jak bardzo schudłam i że świetnie wyglądam i co to za dieta, itp.
- kondycja. Mogę znacznie więcej. Mam więcej energii. Wejście na to nasze pierwsze piętro nie sapię przez macie minut.
- ciało. W sumie mogłabym zaliczyć ten punkt do minusów,  bo co tu dużo kryć - skóra wisi. Na ramionach mam skrzydełka. Uda po wewnętrznej stronie marszczą się jak zasłonki. Najlepiej o dziwo zachowuje się brzuch. Wiadomo, wisi,  ale wisiał też wcześniej,  wypełniony tłuszczem. Teraz tłuszczu jest znacznie mniej i ta wisząca część jest również dużo mniejsza. Gdy leżę na boku widać i czuć cały talerz biodrowy. Widać zarysy obojczyków. Ogólny bilans jest definitywnie na plus.

piątek, 17 lipca 2015

sobota, 11 lipca 2015

-23,5 kg
Wyglądam inaczej. Ubieram ciuchy xl, a nie xxxl. Większość ciuchów z mojej szafy nie nadaje się do noszenia, bo wisi na mnie jak worek.
W kwestii jedzenia to za dużo się nie zmieniło. Mam wręcz jadłowstręt. Niestety mam też problem z piciem wody. Z zalecanego 1,5-2 litrów wypijam góra litr, a czasem naw
Właśnie odkryłam kolejny dowód utraty ciała.  Weszłam do wanny.  Kiedyś zajmowałam całą jej szerokość. Musiałam się postarać aby woda zza mnie wymieszała się z tą przede mną. A teraz jest luz :-) Tylko szkoda, że takiego samego efektu nie ma na długości :-D

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Lustrzyca pokonana :-D
Normalnie szok. Schylam się i widzę wzgórek łonowy :-D
Odkrycie Ameryki 2.
Niesamowite jak w 60 dni może się ciało człowieka zmienić.
To są zmiany, o których marzyłam, ale gdzieś w głębi bałam się, że nie nastąpią. A już na pewno nie przypuszczałam, że zajdą tak szybko.
2 miesiące i 2 dni od operacji.
Wynik wagowy -20,5 kg.
Nie bardzo mam się w co ubierać.

Monotonia żywienia mnie trochę męczy.  Banany, jogurty, owsianka, serek wiejski. Pieczywo jest ble, wędliny są ble, marchewka wychodzi uszami, po surowiźnie zgaga na full.
Męczy mnie to jedzenie. Chyba się powtarzam.
Moja córka też chce się zdecydować na operację. Mimo że mnie obserwuje i widzi jak się męczę, to jej to nie zniechęca. Cóż jej wybór to jest.

Dziś przechodziłam koło budki z goframi. Zapach uderzył mnie tak mocno że aż zabolało. A potem nastąpił wyrzut kwasów żołądkowych do przełyku - zgaga max utrzymywała się przez dobre pół godziny. Ech... nie jest to proste.

środa, 17 czerwca 2015

Minęło 7 tygodni. Obecna waga 107 kg. Spadek -17,5 kg.
Dopadły mnie smutki. Brakuje mi możliwości najedzenia się, delektowania ulubionymi potrawami.
Jestem w stanie zjeść dwa gryzy. Potem musi być kilka minut przerwy. Dwa gryzy i przerwa. Po pół godzinie, czasem ciut dłużej, uda mi się zjeść jedną małą kanapkę lub pół miseczki owsianki.
Herbata, którą wcześniej piłam litrami - teraz wypijam jedną małą szklankę dziennie.
Z trudem przychodzi mi wmuszanie w siebie wody.  Powinnam wypijać 2 litry a czasem nawet litra mi się wypić nie uda.
Cieszę się że spadku wagi, ale nie przypuszczałam że cały ten proces będzie taki trudny :-(

piątek, 5 czerwca 2015

Od operacji minęło 5 tygodni i 4 dni. Waga pokazuje - 15,2 kg.
Spada bardzo powoli. Czasem mija kilka dni w trakcie których waga stoi w miejscu.
Spożywanie posiłków to koszmar. Mam ochotę na tyle rzeczy,  które uwielbiam, ale po jednym gryzie mam dość.  Zdarza się że potrawa pachnie, ślinka cieknie, a biorę do ust i mnie odrzuca. Tak jest np. z kiełbasą z grilla czy ogniska. Pachnie, nęci, ale zjeść nie jestem w stanie.
Zaczynam się bać czy moje łakomstwo z czasem weźmie górę nad rozsądkiem :-( Cały czas chodzi za mną ochota na coś.  Dziś np.  jest to pizza hawajska...

wtorek, 19 maja 2015

Waga przyhamowała. Wczoraj nawet zaliczyłam jej wzrost,  ale szybko znalazłam przyczynę. Za mało wypitej wody. Od razu pojawiły się obrzęki. Więc siedziałam do późnych godzin i piłam.
Zaparcia rozwiązane przy pomocy czopka glicerynowego. Jednak to nie jest rozwiązanie na stałe. Przecież nie da się tak do końca życia.

piątek, 15 maja 2015

10 dni w domu. 18 dni po operacji.
10 kg mniej.
Pojawił się problem z zaparciami. Po takiej operacji można oczywiście zapomnieć o codziennych wypróżnieniach. Ale 5 dni to już przesada.

wtorek, 12 maja 2015

Równiutkie 9kg mniej. Średnio tracę pół kilo dziennie. Trochę liczyłam na więcej, ale nie marudźmy. Jest dobrze :-)
Za mało piję. Wiem. Ale nie jestem w stanie wmuszać w siebie więcej. Czuje że za chwilę woda zacznie mi uszami wypływać.

poniedziałek, 11 maja 2015

Wczoraj zjadłam:
1. Śniadanie - 3 łyżeczki twarożku (marzył mi się już w szpitalu)
2. Obiad - 1 pulpecik z indyja o średnicy 3 cm i 2 łyżeczki ziemniaków
3. Kolacja - pół małego jogurtu.

Każdy posiłek trwa minimum pół godziny. Po każdym kęsie muszę odczekać aż mi się odbije. Uczę się swojego organizmu.  Uczę się ile mogę zjeść.

Wiem, że dużo osób po takiej operacji wymiotuje, bo za dużo na raz zjada. Odczuwam coś jakby dumę, że do tej pory ani razu nie wymiotowałam.

Muszę wmuszać w siebie wodę.  1,5 litra to jest minimum. Dziś wejdzie 1,4. Więcej nie dam rady. Cały czas mam pod ręką butelkę. Cały czas popijam małymi łyczkami. Ale i tak trudno jest wypić wymaganą ilość.

Jeść mi się nie chce w taki organiczny sposób. Ale psychicznie to co innego. Mam ochotę na pizzę, bigos i wiele innych rzeczy, na które nawet patrzeć nie powinnam.

piątek, 8 maja 2015

W domu jak to w domu. Mniej czasu i  zaniedbałam pisanie. Po krótce nadrobię, jeśli chodzi o dietę. Do domu wróciłam we wtorek i w ten dzien piłam tylko wodę.
W środę mogłam wypić herbatę, kawę, mleko, rosół i kompot.
Od czwartku do soboty mogę jeść zmiksowane zupki, kleiki, jogurty.
Dziś jest piątek.

Z jedzeniem jest tak, że głodu nie czuję. Jem bardziej z przyzwyczajenia, ale jest też tak, że wiem iż muszę coś zjeść jak robi mi się słabo. Jedzenie zajmuje bardzo dużo czasu. Po dwóch łykach czegokolwiek muszę zrobić przerwę. Dopiero jak mi się odbije mogę połknąć kolejną porcję. No i po tych dwóch łykach czuję się naprawdę bardzo pełna.

Waga leci w dół. Obecnie jest 8kg mniej niż w dniu przyjęcia do szpitala.

wtorek, 5 maja 2015

Od wczoraj jestem w domu. Wreszcie mogłam się porządnie umyć. Jeszcze nie do końca, bo brzucha moczyć nie mogę, ale jednak pod bieżącą wodą :-)
Spałam bite 8 godzin, gdzie w szpitalu 6 to był absolutny max. Wstałam godzinę przed dziećmi czyli o 6. Niestety pobudce towarzyszyła zgaga :-( W szpitalu dostawałam lek przeciw tej dolegliwości dożylnie. W domu mam połykać tabletki. Zrobiłam sobie zatem herbatę (pierwszą od 10 dni) i wzięłam lek. Pierwsza stała rzecz jaka wpadła do mojego nowego żołądka. Mam nadzieję że wszystko będzie ok.

poniedziałek, 4 maja 2015

Jutro do domciu :-) Wyjęli mi dren. Przyjemne nie było, ale nie bolało. Drugi dzień na wodzie. Dziś już nie było kroplówek, ale musiałam wypić 1,5 litra. Dałam radę, choć łatwo nie było. Dwa łyki to max. Potem odbicie, czknięcie i kilka minut przerwy.

niedziela, 3 maja 2015

sobota, 2 maja 2015

200 ml fioletowego drinka za mną. Póki co jest ok. Drinka piłam przez godzinę. Dren czysty więc chyba jest ok.
Czym jest ten drink? Zimną wodą z barwnikiem. Jeśli byłoby coś nie tak, to w drenie pokazałaby się fioletowa wydzielina.

piątek, 1 maja 2015

Dziś wielki dzień. Test szczelności. Zobaczymy czy jestem szczelna czy bez(sz)czelna. Jak szczelna to będę mogła zacząć pić. Trudno sobie wyobrazić jak człowiek może pragnąć łyka zwykłej wody.

czwartek, 30 kwietnia 2015

Kolejny dzień na oddziale. Kończy się 4 dzień głodówki. Całodzienne wyżywienie to 6 półlitrowych kroplówek. I taka ciekawostka - waga wskazuje 5kg więcej niż przy przyjęciu. No nie taki był plan.

środa, 29 kwietnia 2015

Po latach walki z otyłością zdecydowałam się rozprawić z nadprogramowymi kilogramami przy pomocy chirurgii. Obecnie do wyboru jest wiele metod. Mój wybór padł na rękawową (mankietową) resekcję żołądka.
Na czym to polega? W dużym skrócie na wycięciu większej części żołądka. Zostaje z niego tunelik o grubości kciuka.
Operacja miała miejsce 2 dni temu. Leżę więc jeszcze w szpitalu. Obolała, otoczona rurkami od kroplówek i drenu. Nie czuję się fajnie. I jedyne co plącze mi się po głowie to: "po co mi to było?".